- Wiktoria! – usłyszała i odwróciła się. Nie zdążyła nawet zapytać o co chodzi,
ba, nie miała nawet czasu na to, żeby móc zaczerpnąć powietrza przed tym, co
miało nastąpić. Usta bruneta szczelnie przylgnęły do Jej warg, a dłonie mocno
trzymały policzki. Wspinała się jak najwyżej na palce, żeby tylko nie przerwać
dotyku Ich ust. Grzegorz, widząc, że jest Jej niewygodnie z uśmiechem podniósł
Ją zaplatając dłonie pod Jej pośladkami. Miał nadzieję, że nie będzie tego
żałował. Szczerze mówiąc, miał to tym
momencie tam, gdzie słońce nie dochodzi. Najwyżej wyda majątek na
psychoterapię, ale nie daruje sobie, jeżeli nie spróbuje odbudować tej
magicznej relacji, która była między Nimi.
-
Grzesiek. – oderwała się od Jego warg.
-
Csiii. – położył palec na Jej ustach. – Nic nie mów. – uśmiechnął się. –
Obiecaj mi tylko jedno. Nigdy więcej tego nie zrobisz.
-
Przysięgam. – położyła prawą dłoń na sercu, a dwa palce lewej uniosła ku górze.
Kilka miesięcy
później
Dlaczego
ludzie zawsze na śluby wybierają sobotę? Nie mogliby organizować takich imprez
w poniedziałki? Wtedy chociaż jeden z tych znienawidzonych pierwszych dni
tygodnia byłby całkiem przyjemny. Wiki wystrojona w śliczną sukienkę czekała na
rozpoczęcie ceremonii. Sama dziwiła się takiemu rozwojowi wydarzeń. A już w
szczególności, że jest w tym miejscu. Obserwowała z ukrycia bruneta
wystrojonego w skrojony na miarę frak. Stał zdenerwowany przy ołtarzu wpatrując
się w wielkie kościelne drzwi, przez które wpadały sierpniowe promienie słońca.
Wyglądał na zdenerwowanego. Dziewczyna zastanawiała się czy jest faktycznie zestresowany,
czy ma zamiar uciec. Śmiała się w duchu, bo nie spodziewała się tego, że będzie
tego dnia w takim miejscu. A już w szczególności w takich okolicznościach.
Kilkanaście
minut później usłyszała Marsz Mendelsona. Obserwowała wzruszenie na twarzach
rodziców oraz szerokie uśmiechy zebranych gości. Sama również uśmiechnęła się
serdecznie do Grzegorza.
-
Nie wierzę. Nie wierzę, że tu jesteśmy i uczestniczymy w tym kabarecie. –
puściła Mu oko, a siatkarz odpowiedział jedynie stłumionym śmiechem
Zebrani
goście wpatrywali się w pięknie wyglądającą parę stojącą przy ołtarzu, a
czarnowłosa mama Pana Młodego dyskretnie ocierała łzę spływającą po lekko
pomarszczonym policzku.
-
Powtarzaj za mną. – powiedział ksiądz.
-
Ja Zbigniew biorę sobie Ciebie Magdaleno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność
i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-
Ciekawe, czy Magda wie, że Zibi robi ją na boku z jej druhną. – powiedział ze
śmiechem Nowakowski, kiedy razem z Kamilą i Kosokami siedząc przy swoim czteroosobowym
weselnym stoliku obserwowali pierwszy taniec Młodej Pary.
-
Jestem pewna, że wie o wszystkim. – skomentowała Kama.
-
To po cholerę za niego wychodzi? Nie rozumiem tej dziewczyny. – włączył się
Kosa.
-
Pewnie go kocha, mimo wszystko. Jak wiemy grunt to wybaczyć. – Wiki popatrzyła
niepewnie na swojego partnera.
-
No masz rację, ale w naszym przypadku to jednak wygląda trochę inaczej. W sumie
niech robią co chcą, ale jak widzę tą jego skutą minę, to nie mogę pohamować
śmiechu. Kto by pomyślał, że nasz Zbysio ustatkuje się i jeszcze zostanie tatą! Taki amant, a
zapomniał o gumkach.
-
Nie ważne! – wtrąciła się Wiktoria – Ważne, że jest impreza. Dawno nie
wychodziliśmy we czwórkę.
-
Kochana, niedługo znowu spotkamy się na imprezie. – Kamila popatrzyła znacząco
na przyjaciółkę – Mamy coś dla Was z Piotrkiem. – dziewczyna sięgnęła do swojej
złotej kopertówki. Wiktoria wzięła kopertę od koleżanki i zajrzała do środka.
„Kamila Stolarczyk i Piotr Nowakowski
wraz z rodzicami
mają zaszczyt zaprosić
Sz.P. Wiktorię Olchowską i Grzegorza Kosoka
Na uroczystość związania swych losów sakramentem
małżeństwa,
dnia 27 października 2013r”.
-
Nienawidzę Cię! – Wiktoria zwróciła się w stronę przyjaciółki – Nie pisnęłaś
ani słowem! Nawet pół słówka! I ty śmiesz nazywać się moją najlepszą
przyjaciółką? Chyba sobie kpisz!
-
Oh, zamknij się Wiki! – zaśmiała się Kama.- Mogłabyś nam pogratulować.
-
Ani mi się śni! – założyła ręce na piersiach i z obrażoną miną opadła na
oparcie krzesła.
-
Oczywiście, że wam gratulujemy! – śmiał się Grzegorz.- Od razu mówię, że zajmę
się organizacją wieczoru kawalerskiego!
-
Żadnych panienek! – powiedziały jednocześnie dziewczyny, a środkowi tylko z
uśmiechem popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
-
A tak w ogóle to co tak szybko ten wasz ślub? Może mi jeszcze powiecie, że będę
ciocią? – spytała Wiki. Nowakowski wzruszył tylko ramionami, a Kamila odwróciła
swój weselny kieliszek do góry dnem. – Nienawidzę was obojga!
-
Stary, gratuluję! – Grzesiek przytulił swojego przyjaciela.
*
Jak
wyobrażasz sobie dziewczynę, która mogłaby zawrócić w głowie każdemu facetowi?
Długonoga modelka? Tancerka erotyczna o platynowych włosach? Aktorka z wielkimi
ustami i ogromnymi piersiami? Nic bardziej mylnego. Zdążyłaś już poznać
Wiktorię. Jak widać nawet zepsuta do szpiku kości dziewczyna, która popełnia
masę błędów, kłamie, udaje, ale jest jednocześnie zdolna do miłości potrafi
zawrócić w głowie i to nie jednemu mężczyźnie. Szczęściarzem jest ten, którego
wybierze jako tego jedynego. Choć w jej przypadku stosowniej byłoby użyć słowa
ostatniego. Pewnie jesteś zaskoczona takim obrotem sprawy. Kolejny raz w tej
historii, nie Ty jedna! Sama zainteresowana nie wierzy, że los się do niej
uśmiechnął. Analizując to co zdarzyło się w jej życiu przez ostatnie kilka
miesięcy, pod żadnym pozorem nie ma zamiaru wracać do dawnego stylu życia. 205
cm szczęścia u jej boku wynagrodzi jej wszystko co mogłoby ją spotkać, gdyby
wszystko potoczyło się inaczej. Ciągle ma z tyłu głowy czas, kiedy ponownie
musiała zasłużyć na zaufanie. Starała się jak nigdy wcześniej, specjalnie nawet
poszła na kurs gotowania, żeby móc być idealną pod każdym względem dla swojego
siatkarza. Przełomem w ich pojednaniu był krótki wyjazd przed sezonem
reprezentacyjnym. Magia niezaludnionej wyspy potrafi zdziałać cuda. Od tamtej
pory szczęście ich nie opuszcza. Razem świętują wszystkie powodzenia i walczą z
porażkami. Grzegorz ciągle wspomina małe, prywatne przyjęcie, które
przygotowała dla niego Wiktoria, kiedy po pokonaniu Rosjan przywiózł złoty
medal z Ligi Światowej. Ot, mała, prywatna zemsta za Igrzyska Olimpijskie. Wtedy
to przysięgli sobie, że nigdy, przenigdy nie dopuszczą do powtórki z rozrywki. Oboje
czują, że znaleźli w końcu tę jedną właściwą osobę i zrobią wszystko, żeby nie
tracić ani minuty na głupie kłótnie. Dziewczyna marzy o tym, aby jak
księżniczka kroczyć do ołtarza, przy którym z uśmiechem czekać będzie na nią
jej książę. Ku uciesze Grzegorza nie spodziewa się, że może to być już wkrótce.
Mężczyzna nie ma na tyle silnej woli, aby dłużej ukrywać delikatny
pierścionka z białego złota, z niewielkim brylantem barwionym na zielono, który
będzie podkreślał kolor jej oczu. Nie może już ukrywać pierścionka, który
skrywa na dnie szuflady z bielizną. Nadszedł czas na podjęcie prawdziwej,
życiowej decyzji. Dla Grzegorza jest to czas przypieczętowania miłości. Dla
Wiktorii jest to rozpoczęcie na dobre nowego rozdziału w życiu. Zdecydowanie
jest to time for a new life
*******************************************************************
Chyba pierwszy raz dodaję rozdział o jakiejś przyzwoitej porze. A na pewno rugi raz w mojej blogowe "karierze" żegnam się z Wami pod ostatnim rozdziałem opowiadania. Miało ono wyglądać inaczej i nie raz myślałam, żeby to pieprznąć, ale staram się pracować nad swoimi wadami i kieruję się zasadą, że jeśli powiedziało się A, to trzeba też powiedzieć B.
Dziękuję Wam wszystkim za to, że byłyście tutaj ze mną, komentowałyście i niejednokrotnie przyczyniłyście się do tego, co pojawiło się w kolejnym epizodzie. I tak jest również w dzisiejszym przypadku: Lula, mówiłam Ci, że jakoś wplotę wpadkę Nowakowskich i jest na sam koniec. Mam też nadzieję, że jesteście choć trochę zadowolone z tego, co mogłyście tutaj przeczytać.
Ostatnio tak się zastanawiałam co podkusiło mnie do pisania własnych wypocin. To był jakiś impuls i dobrze pamiętam, że miałam wtedy jakiś objaw mojej wiosennej depresji. Jedno jest pewne: nie żałuję, że zaczęłam tworzyć te dyrdymały. Gdyby nie to, nie miałabym co robić w wolnym czasie, nie miała odskoczni od często irytującej rzeczywistości , nie założyłabym nowego gg i nie przegadałabym na nim wielu godzin i to co najważniejsze(!): nie poznałabym tylu wspaniałych dziewcząt! Także głośno mogę powiedzieć: było warto.
Korzystając z okazji, że spotykamy się tu ostatni raz w takim gronie zapraszam was na trzecią siatkarską historie na lachociacho, gdzie już pojawił się pierwszy rozdział. Tego opowiadania postaram się nie spieprzyć.
Jeszcze raz dziękuję Wam za to, że byłyście tutaj. Jesteście Kochane! ;*
Niestety nie będę mogła dziś obejrzeć meczu. Mam nadzieję, że Resovia pociśnie, bo jak nie to ja pojadę tam do nich do Rzeszowa i zamorduję każdego po kolei. Szczerze mówiąc wolałabym kibicować dziś niż iść na koncerciwo, ale dzisiejsze wyjście jest niestety zaplanowane od dwóch miesięcy i nie mogę wystawić mojej la meilleure amie Mademoiselle V. :)
A teraz pakuję swoje zabawki, idę walczyć z własnym lenistwem przy otwartym pliku z licencjatem, gotować "dietetyczne" spaghetti, okiełznać moją nową fryzurę (największy błąd mojego życia) , a później podnieść gówniarzowi średnią wiekową pod sceną ;) Wprowadzam się w nastrój :)
Jestem zła! Gorzej jestem wściekła! Dziś nadrabiając zaległości u moich Kochanych LekkoStronniczych dowiedziałam się, że na Facebooku istnieje coś takiego jak zakładka inne w wiadomościach. Wchodzę sobie z myślą, że może ktoś zechciał mi wyznać miłość albo coś i bach! Jest coś dużo lepszego. Mam ochotę skoczyć ze swojego balkonu, bo jakiś facet zaproponował mi pracę dziennikarki na portalu siatkarskim, a ja to kurewa po pół roku przeczytałam. Chcę umrzeć!
[coś mi się wydaje, że moje posłowie wyszło dłuższe od rozdziału]
Macham, ściskam, całuję, tulę, już za Wami tęsknię! Embouteillages ;*
Nie wierzę, moje wymarzone zakończenie się ziściło. Wybaczył, jeziu, Grzesiu, jakiś ty cudowny. To ze mną się widzisz na lachociach (jaka nazwa xD) Do zobaczenie :)
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeeeeeeeej *.*
OdpowiedzUsuńTy Małpo specjalnie tak to wszytsko napisałaś. Wiedziałaś, ze damy się podpuścić. Ach. Jednakowoż nie mam nic przeciwko. Ślub okazał się nie tym ślubem (zawiłość wita!)Ale wyszło pięknie! A na wpadke Nowakowskich to, przyznam się, czekałam od początku :)
I co ja się będę z tobą żegnać? Obie dobrze wiemy, że na bank się spotkamy! Wolałabym sobie obciąc wszystkie włosy( robota na pół dnia jak nic!) niż nie czytać twoich blogów. W takim razie buziaki :*
PS. LekkoStronniczy? I jak cię nie lubić? *.*
Jeju, koniec już :c Szkoda, to już ostatni rozdział, ale przynajmniej skończył się bardzo pozytywnie. Są razem, są szczęśliwi, czują, że są dla siebie przeznaczeni i bardzo dobrze c: Jeszcze Kama z Pitem, więc wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak miało.
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że ten kolejny blog będzie równie świetny, co ten :D Czyli później widzę się z Tobą na lachociacho, a teraz już tylko pozdrawiam :>
Kopnę cię za gadanie że zjebałaś bo nie zjebałaś ;) Swietnie że wszyscy szczęśliwi ;) A to przemyśleniena sam koniec mistrz. Do przeczytania na lachociachu :*
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Jak dobrze, że jest happy end. Należało im się. ;) Ale z drugiej strony szkoda, że już koniec, bo to opowiadanie było bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Grzesiek wybaczy Wiktorii. Przecież każdy zasługuje na drugą szansę, a tych samych błędów się już nie popełnia. ;)
Pozdrawiam. ;)
AAAAAAA!!! Znowu mnie zaskoczyłaś! Myślałam, ba, byłam przekonana, że Wiki jednak spiknie się ze Zbyszkiem. Ostatnio moja intuicja strasznie mnie zawodzi. No nic, o dziwo taki obrót spraw też mi się podoba! Cholera, nie spodziewałam się, że czekoladowooki Kosa aż tak namiesza w mojej głowie. Widać ogromną przepaść między obecnym, kochającym, wybaczającym, zdystansowanym do siebie i świata Grzegorzem, który u swojego boku ma kochającą dziewczynę, a dawnym, lekko zakompleksionym (tak, przepraszam!), grającym w Fifę misiaczkiem. Przekonałam się do niego przez te wszystkie rozdziały i stwierdzam, że jednak on jest najodpowiedniejszy dla Wiki.
OdpowiedzUsuńCo do niej samej- słowa uznania dla Ciebie, E., za to że stworzyłaś taką kolorową bohaterkę. Nie dość że kontrowersyjna, magnetyczna, to człowiek albo ją pokochał, albo znienawidził. Mnie kupiła od początku i nie żałuję! Na koniec ustatkowała się u boku Grzesia, co gdyby mi ktoś powiedział na samym początku, wyśmiałabym w trzy dupy. Zasługuje na szczęście, zapracowała na miłość i zaufanie ukochanego. Teraz tylko oświadczyny, zielony brylant na palec i w drogę do małżeńskiego Edenu!
Pit i Kamila. Tą parą zaskoczyłaś mnie jeszcze bardziej. Ślub? Już? Biorąc pod uwagę wcześniejsze zawirowania i epizod z Lotkiem, spodziewałam się raczej lekkiego, namiętnego związku a nie małżeńskiego supła. No ale Ty lubisz zaskakiwać, tym razem też Ci się udało ;* Ha, ha, wpadka Nowakowskiego. Zawsze mnie zastanawiało, jak ten blondynek odnalazłby się w roli tatusia. Nie dowiem się już, szkoda :(
Magda, po ci Ci ten ślub? Chcesz do końca życia pluć sobie w brodę, że wyszłaś za największego żigolaka w mieście? Kurde, co z tego że dziecko. To ci nie wynagrodzi wylewanych łez i zapachu innych kobiet na kołnierzyku mężowskiej koszuli. Współczuję Ci ogromnie. Ale cóż- Twój wybór. A Zibi pozostanie wiecznym Piotrusiem Panem, wątpię żeby ślub cokolwiek zmienił. Czy dobrze dla niego że nie zwiąże się z Wiki? Nie. Myślę, że ona jedna potrafiłaby go utemperować, bo charakterami są identyczni. No dobra, prawie, bo dziewczyna umiała się zmienić pod wpływem miłości, a jemu to nie grozi. Dobrze jedynie dla Wiki, bo Grzegorz ją uskrzydlił, a z Bartmanem... Wolę nie myśleć.
Dzięki za historię, która na długo pozostanie w mojej pamięci! Bednarek, omnomnom *.* Ja za 3,5 godziny zasiadam przed zacinającą się, internetową transmisją i będę znowu kląć jak szewc -.-
Do zobaczenia na Agatce i Zbyszkowo- Łaskowej ciachownicy! Oraz oczywiście na nocnych gadu- gadowych wymianach poglądów ;)
Buźka, S. ;*
I przepraszam za to coś na górze, poniosło mnie. ^^
jak ja lubię szczęśliwe zakończenia :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że pomimo tych wpadek wszyscy znaleźli swoje szczęście. :)
pozdrawiam :*
Koniec... To takie straszne słowo... Najchętniej czytałabym tę historię w nieskończoność :) Ale z drugiej strony cieszę się z takiego obrotu spraw. Wszystko się skończyło pozytywnie, każdy jest zadowolony (tak przynajmniej myślę) i w ogóle to żyjmy sobie dlugo i szczęśliwie! :)
OdpowiedzUsuńNa początku faktycznie nie przepadałam za Wiktorią. Jednak z czasem starałam się Ją zrozumieć. Zauważyłam, jak zmienia się w obecności ukochanego Grzesia. I chyba to mnie w Niej najbardziej ujęło. Ta chęć bycia dla Niego wystarczająco dobrą, idealną wręcz.
Ostatnie zdania są po prostu mistrzowskie:
"Nadszedł czas na podjęcie prawdziwej, życiowej decyzji. Dla Grzegorza jest to czas przypieczętowania miłości. Dla Wiktorii jest to rozpoczęcie na dobre nowego rozdziału w życiu. Zdecydowanie jest to time for a new life"
Nie mam wątpliwości co do tego, że kolejna historia będzie równie udana.
Do napisania ;*
PS. Swoją drogą z chęcią poszłabym z Tobą na ten koncert! Bardzo lubię tego Pana i Jego teksty ;)
Pozdrowienia!
Ommmmm..... odpływam..... sielanki nigdy za wiele, gdy świat wokół nieźle daje Ci w dupę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie podoba mi się rozwiązanie tej historii ;) Nie mogło być inaczej :P Grześ musiał się złamać i wrócić do Wiktorii a Nowakowski musiał w końcu coś spłodzić xD
Ale nie jest mi smutno że to opowiadanie się skończyło bo obawiam się że gdyby się ciągnęło dalej to coś by z tego niedobrego wyszło ;) Dla mnie najważniejsze jest to że Wiki, Grześ, Kama i Piter są szczęśliwi, a Ty nie opuszczasz świata blogów i piszesz już nową historię :*
Dziękuję Ci za to opowiadanie i obiecuję, że będę czytać każde Twoje następne :*
No bardzo dobrze że Wika i Grzesiek są razem :D Teraz kolejny ślub! :) A los Zbyszkowi spłatał figla! :) I ma za swoje... ale i tak mi go szkoda. :)
OdpowiedzUsuńTo nie może być koniec :( Ale niestety taka jest kolej rzeczy. Będę strasznie tęsknić za tym opowiadaniem, ale napewno będę czytać kolejnego ze względu na bohaterów i rozdział... :)
Pozdrawiam Cieplutko i życzę weny ;*
Jak ja lubię szczęśliwe zakończenia :D Dobrze, że Grzesiu wybaczył Wiki w końcu każdy powinien otrzymać drugą szansę :)
OdpowiedzUsuńNowakowskimi jakoś mnie nie zaskoczyłaś od początku wiedziałam, że tak to się miedzy nimi skończy :)
Ale Zbyszek i ślub? Tego się nie spodziewałam. Zastanawiam się tylko po co mu to, skoro i tak ma inne na boku... No ale to jego wybór :)
Pozdrawiam i obiecuję, że będę śledzić twoje poczynania na kolejnym blogu ;*
Koniec? Ale jak to?
OdpowiedzUsuńNo dobra, to na początek Ci podziękuję. Dziękuję za tą cudną historię, że mogłam ją czytać, śledzić i przeżywać losy bohaterów ;) Bardzo dziękuję ;*
A teraz rozdział ;) Tak mnie zaskoczyłaś, że nie wiem ;d
Zbyszek i ślub? W dodatku z Magdą? No po prostu koniec świata nadciąga :D
No z Kamilą i Pitem też mnie zaskoczyłaś ;d ślubu się spodziewałam, ale tego, że ta Kama zajdzie w ciąże? Nigdy :d Ale się bardzo z tego cieszę ;)
No i na koniec Wiki i Grzesiu. Jak miło czytać o ich szczęściu ;) A ten koniec to już w ogóle uśmiech na twarzy wywołuje ;) Tak się cieszę, że pomimo tylu przeszkód, błędów, nieporozumień to jednak miłość zwyciężyła, a oni odnaleźli szczęście i zgodę ;)
Trudno się rozstać z tą historię, ale tak musi być ;)
Jeszcze raz bardzo Ci za nią dziękuję ;*
Całuję, Kinga ;*
Kocham Cię za tego bloga! Dziękuję! Strasznie zżyłam się z tym opowiadaniem, no i strasznie fajnie tak pomyśleć, jak bardzo zmieniła się Wiktoria, Kamila również, Zbyszek się ożenił (no nie spodziewałam się tego :) i w dodatku z Magdą, szok :)). Ile Grzesio z Wiką przeszli, cała historia z Bartmanem... Bardzo jestem zadowolona, bo koniec końców Grzegorz wybaczył i żyją długo i szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńAle powiedz mi, co ja bez tego opowiadania pocznę? Co będę czytać... Ale jest przecież lachociacho! Od razu mi lepiej :) Pozdrawiam Cię serdecznie, całuję i ściskam, wierna czytelniczka, Kinga :*
az popłakałam się na koniec;( dla mnie to za szybko się skończyło;(( chcę jeszcze;(((( ahhh.. bardzo piekne zakończenie:) ciesze się że Wiki jest z Kosą:) pasują do siebie:) a Zbyszek no coż nie zmienił się, niczego się nie nauczył.. jak kazdy facet któremu raz wybaczysz.. niestety..
OdpowiedzUsuńKochana już lecę na Twoje następne opowiadanie i mam nadzieję że będzie tak samo dobre jak to;) aż żal się rozstawać;) buziaki:**
Będę płakać;( Nie lubię tego, że to koniec;( Strasznie przywiązałam się do tej historii i będzie mi jej brakować;*
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia. Po pierwsze Grzesiu i Wiki<3 Jak to dobrze, że on jej wybaczył i są razem bardzo bardzo szczęśliwi. Szkoda tylko, że nie doczekaliśmy się wesela i małych Grzesiaczków;))
Kama i Pit. No tego to się po Kamie nie spodziewałam. Ona taka niezależna, bawiąca się facetami dała się "usidlić" Pitowi. I jeszcze to dziecko. Cieszę się, że im się układa i będą małe Pitki i Kamki:D:D Szkoda, że nie opisałaś wesela, bo to normalnie biba roku musiałaby być:D
No i na koniec Zbysio. To się chłopak doigrał. Jak przeczytałam, że ożenił się z Magdą to kopara mi opadła. I jeszcze to dziecko:O Zbigniew zapomniał o gumce, no aż wierzyć mi się nie chce. No ale zasłużył sobie na to:D Sam mówił, że po ślubie się zmieni. Jestem ciekawa czy tak na prawdę jest:P
Bardzo dziękuję Ci za to opowiadanie. Jest ono genialne;*** I oczywiście zawędruję na kolejnego twojego bloga;))
A na koniec: MISTRZ MISTRZ RESOVIA!!!! Kocham tych chłopaków<3 Gorąco pozdrawiam i przesyłam wielkie BUZIAKI:****
cała historia bardzo mi się podobała i szczerze dziękuję za umilanie czasu opowiadaniem:D
OdpowiedzUsuńjejku jak dobrze, że Grzesiu postanowił wybaczyć Wiktorii:D dobrze, że wszystko się tak skończyło:)) każdy zasługuje na drugą szansę...Wiktoria pokazała w 100%, że wsłaśnie Jej sie ta szansa należała i potrafiła Ją wykorzystać i być na prawdę szczęśliwą:)))
opowiadanie to pokazuje, że dzięki prawdziwej miłości człowiek jest się w stanie zmienić:))
pozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/szesnascie.html nowy epizod, zapraszam do czytania i komentowania :) pozdrawiam, poziomkowa ;)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już koniec... Wraz z ostatnimi słowami rozdziału normalnie się popłakałam. Wiki i Grześ od początku zasługiwali na szczęście i aby je otrzymać musieli walczyć. Opłacało się jak widać. Cieszę się, niezmiernie, że nas tak całkowicie nie opuszczasz i przygotowujesz dla nas kolejną siatkarską historię :) Dziękuję za to opowiadanie! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńI to się nazywa zajebisty koniec! :D
OdpowiedzUsuńWybacz, Embusiu, że docieram tutaj dopiero teraz, ale musiałam dokonać wiosennych porządków i wypucować wszystkie okienka w hacjendzie. Poza tym musiałam ogarnąć mój zacny ogródeczek, na którym wypadało zasiać marcheweczkę i inne rzeczy, żeby niebawem cieszyć się pięknymi i dorodnymi warzywkami do wykorzystania w mojej niebiańskiej kuchni. *.* Zatem, sama rozumiesz... :] Mam nadzieję, że mnie nie zakopiesz w jakiejś lublińskiej dziurze, a jeśli już, to proszę dołączyć do zestawu czteropak Shandy. :D :P Ale do rzeczy, bo tu pierdolę trzy po trzy...
OdpowiedzUsuńJa jak zwykle do ostatniej chwili obstawiałam inną wersję wydarzeń, ale Ty kolejny raz nas, a w szczególności mnie, zaskakujesz! :) Myślałam, że Wiki będzie jednak ze Zbychem, ale teraz tak się zastanawiam, że przez Twoją (tymczasową) antypatię do tego Pana, taka opcja nie wchodziła w ogóle w grę. :P Poza tym z początku myślałam, że ten ślub to Wiki i Grzesia, a tu kolejne zdziwko: Bartman i Magda! No normalnie szok w trampkach, to mało powiedziane! A jednak Zibi powrócił na "stare śmieci" i w dodatku nie wpadł na pomysł użycia gumki. :P Czemu mnie to w sumie, w ogóle nie dziwi? :P
A Kama? No proszę, dziewczyna zmieniła swój dotychczasowy tryb życia i postanowiła związać się z Pitem na zawsze. Chyba naprawdę spotkała miłość swojego życia, a ja cieszę się ich szczęściem. :) Tym bardziej, że (podobnie jak zacne Państwo Bartmanów) spodziewają się małej Kruszyny! :)
Teraz przyszedł czas na Wiktorię i Grześka. :) Wierzę, że będą tworzyć szczęśliwą i kochającą się parę, która prędzej czy później również doczeka się małych Kosoczków. :)
I teraz muszę napisać, że czytając ostatni akapit rozdziału, poryczałam się jak bóbr... Ruszyło mnie za serducho, no nic na tonie poradzę, że cholernie mi się Endżoj podobał. :) :* I żałuję tylko tego, że już się skończył...
Kochany Embusiu, dziękuję Ci za tą niesamowitą i ciągle zaskakującą historię :*
pozdrawiam wraz z wiosennym słoneczkiem, Patex:*
I teraz się będę, kierwa, przez piętnaście minut zastanawiać, co mam ci tu napisać. Zdecydowanie nie lubię pożegnań, nie tylko dlatego, że jakaś historia się kończy, ale właśnie dlatego, że mój mózg doznaje hibernacji i z czegoś składnego i dobrze napisanego chuj jeden wyjdzie.
OdpowiedzUsuńTo ja może najpierw podziękuję za tę historię. Może i byłam zamotana z regularnością jak koń na światłach, bo studia nie wybierają i nie tolerują czegoś takiego jak czas wolny, ale mimo wszystko zawsze chętnie czekałam na nowy rozdział. Zakochałam się w twoim Kosoku, pomimo iż czasami cholernie mnie irytował, tak samo jak Bartman, tyle że ten już w hurtowej ilości wyprowadzał mnie z równowagi. Pokochałam Wiktorię, jak dla mnie ideał mocnego charakteru, tak samo jak Kamilę, że już nie wspomnę o zwalającym z nóg Nowakowskim. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, pisać litanię podziękowań, tylko po co mam to robić? Nie będę zamęczać twoich oczu. :))
No, Zbysiu, w ładniejsze bagno się władować nie mogłeś. Karwasz, ja na jego miejscu spierdoliłabym sprzed ołtarza, naprawdę. Nie wyobrażam sobie życia z kimś, kogo w ogóle nie kocham, kogo zdradzam na każdym osobnym kroku. Za ciekawej przyszłości dla niego nie przewiduję, a tym bardziej dla jego żoneczki. Cóż, zasłużył sobie na to. Za to Kamilą i Pitem jestem totalnie zaskoczona! Ślub i dziecinka? Kurczę, tego sobie nawet w najpiękniejszych snach nie wymarzyłam! Byle tylko charakter maleństwo odziedziczyło po tatusiu! :D
Ostatni fragment zmiażdżył mnie pod względem mentalnym. Cholera, tyle w nim życiowych przemyśleń, że ja po prostu wymiękam. Najwidoczniej trzeba najbardziej poczuć coś na własnej skórze, aby w stu procentach to zrozumieć i się nawrócić. Cieszę się, że Wiktoria tak zrobiła, że zdecydowała się na tylko jednego faceta. I mam nadzieję, że wraz z Grześkiem będą szczęśliwi, że rozpoczną to nowe, cudowne życie. :)
Pozdrawiam cię, kochana, i do zobaczenia na następnych opowiadaniach! : **
Oho! No to moja new przeglądareczka właśnie zjadła kawałek napisanego już komentarza. Za co się pytam? Za co mi to robi? Chyba chce pokazać, że ma władzę xd
OdpowiedzUsuńOho. Aż trzy razy oczy przetarłam podczas czytania rozdziału, nie wierząc co się dzieje. Bartman wpadł? Hahaha, niezła śliwka w soku marchwiowym ;p Chciałambym być na tym weselichu i widzieć jego kwaśną minę ;d Z resztą Nowakowscy nie lepsi, chociaż im to gratuluję, jednocześnie nie wyobrażając sobie Kamy w roli mamuśki. xD Pit, jeszcze spoko ;D
No i główny wątek, który ku uciesze i radości tworzy szczęśliwy związek, po burzliwych przejściach. Jak sobie wyobrażę Bartmana to się nie mogę przestać śmiać. Mam nadzieję, że chociaż dziecko będzie pożądane ;p
Jako, że wene wyczerpałam przy Agacie, to już nie wiem, co pisać ;D Kolejne moje ulubione opowiadanie, gdzie bohaterka jest kontrowersyjna, a tego zdecydowanie potrzebowałam. ;)
Więc dziękuję za te wszystkie emocje, jakie mi dostarczyłaś! ;* Trzymaj się tam mocno! ;*
Buziaki, Happiness ;*
No to tak, opowiadanie było świetne, z resztą nie raz pisałam to w komentarzach. Duża w tym zasługa bohaterów :Wiki, która tak jak napisałaś popełniła wiele błędów, nie żyła tak jak wszyscy dookoła a i tak znalazła miłość, Grzesia, którego przyznam szczerze jakoś specjalnie nie lubiłam, a podczas finałowych meczów Resovii patrzyłam na niego troszeczkę inaczej ;)No i naszego bad boy'a Zbigniewa. Klasa sama w sobie :D Chociaż, z tego co widzę, ta wpadka nie była jakimś mega popisem. Ale grunt, że jest już zaobrączkowany. Ale do sedna. Jak ja się cieszę, że tej dwójce się udało. Można śmiało powiedzieć, że to jest miłość. I te wszystkie przykre wydarzenia, ból, łzy paradoksalnie umocniły to uczucie. Teraz tylko czekać, aż Wiki i Grzesiek staną na ślubnym kobiercu. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć im szczęścia w nowym życiu :)
OdpowiedzUsuńA, chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Szablon. Strasznie mi się podoba. Nie wiem dlaczego piszę o tym dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale. Ten miodowy kolor jest taki uspokajający... Wygląd tego bloga, przynajmniej w moim przypadku, tez przyczyniał się do przyjemności z czytania.
Możesz być pewna, że będę tę historię miło wspominać. Pozdrawiam!
fajnie się czyta Twojego bloga. Ja zapraszam do sienie na prolog, liczę że będziesz moją czytelniczką i zostawisz po sobie jakiś znak.
OdpowiedzUsuńzsiatkowkacalezycie.blogspot.com
Majówka w pełni tylko szkoda, że pogoda nie dopisała, zapraszam na kolejny Listów pisanych do M. http://listy-do-mw.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz docieram, ale jak wiesz, miałam długą przygodę z komputerem (a razem z brakiem komputera :D )
OdpowiedzUsuńOpowiadanie przeczytałam już dawno, ale z racji tego, że przez telefon nie mogę komentować, czynię to teraz.
Wiki i Grzesiu! Jak ja się cieszę, że są razem! Gdyby nie spróbowali jeszcze raz być razem, to zaprzepaściliby szansę na wielką miłość. Ojj... tak się cieszę, że połączyłaś ich ;)
No proszę... Zbychu hajtnął się z Magdą. I na dodatek będzie bobas. Się porobiło :D
Kama i Piotrek niedługo będą małżeństwem i na dodatek rodzicami. Tyle szczęścia na raz. Zaszaleli :D
Ach, no mogłabym wzdychać nad związkiem Wiki i Grzesia :D Wiktoria zapewne marzyła o pierścionku od Kosy. Powinno się jeszcze okazać, że zostaną rodzicami ;) Szkoda, że to już koniec tej historii. Bardzo lubiłam to opowiadanie. A i oczywiście nową historię czytam, ale nie miałam jak komentować. Uczynię to w najbliższym, możliwym momencie.
Chciałam poinformować, że nowa część u mnie pojawić się powinna w weekend, ale czy pojawi to nie wiem, ponieważ Ania jeszcze nie napisała niczego od siebie. Także już na zapas zapraszam :D
Pozdrawiam :*
Jeju super blog! Żałuję , że tak późno tutaj trafiłam ;c
OdpowiedzUsuń