sobota, 20 kwietnia 2013

18.: Pamiętaj, że nadzieja karmi, a nie tuczy.



- Wiktoria! – usłyszała i odwróciła się. Nie zdążyła nawet zapytać o co chodzi, ba, nie miała nawet czasu na to, żeby móc zaczerpnąć powietrza przed tym, co miało nastąpić. Usta bruneta szczelnie przylgnęły do Jej warg, a dłonie mocno trzymały policzki. Wspinała się jak najwyżej na palce, żeby tylko nie przerwać dotyku Ich ust. Grzegorz, widząc, że jest Jej niewygodnie z uśmiechem podniósł Ją zaplatając dłonie pod Jej pośladkami. Miał nadzieję, że nie będzie tego żałował. Szczerze mówiąc, miał to  tym momencie tam, gdzie słońce nie dochodzi. Najwyżej wyda majątek na psychoterapię, ale nie daruje sobie, jeżeli nie spróbuje odbudować tej magicznej relacji, która była między Nimi.
- Grzesiek. – oderwała się od Jego warg.
- Csiii. – położył palec na Jej ustach. – Nic nie mów. – uśmiechnął się. – Obiecaj mi tylko jedno. Nigdy więcej tego nie zrobisz.
- Przysięgam. – położyła prawą dłoń na sercu, a dwa palce lewej uniosła ku górze. 

Kilka miesięcy później
Dlaczego ludzie zawsze na śluby wybierają sobotę? Nie mogliby organizować takich imprez w poniedziałki? Wtedy chociaż jeden z tych znienawidzonych pierwszych dni tygodnia byłby całkiem przyjemny. Wiki wystrojona w śliczną sukienkę czekała na rozpoczęcie ceremonii. Sama dziwiła się takiemu rozwojowi wydarzeń. A już w szczególności, że jest w tym miejscu. Obserwowała z ukrycia bruneta wystrojonego w skrojony na miarę frak. Stał zdenerwowany przy ołtarzu wpatrując się w wielkie kościelne drzwi, przez które wpadały sierpniowe promienie słońca. Wyglądał na zdenerwowanego. Dziewczyna zastanawiała się czy jest faktycznie zestresowany, czy ma zamiar uciec. Śmiała się w duchu, bo nie spodziewała się tego, że będzie tego dnia w takim miejscu. A już w szczególności w takich okolicznościach.

Kilkanaście minut później usłyszała Marsz Mendelsona. Obserwowała wzruszenie na twarzach rodziców oraz szerokie uśmiechy zebranych gości. Sama również uśmiechnęła się serdecznie do Grzegorza.
- Nie wierzę. Nie wierzę, że tu jesteśmy i uczestniczymy w tym kabarecie. – puściła Mu oko, a siatkarz odpowiedział jedynie stłumionym śmiechem
Zebrani goście wpatrywali się w pięknie wyglądającą parę stojącą przy ołtarzu, a czarnowłosa mama Pana Młodego dyskretnie ocierała łzę spływającą po lekko pomarszczonym policzku.
- Powtarzaj za mną. – powiedział ksiądz.
- Ja Zbigniew biorę sobie Ciebie Magdaleno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

- Ciekawe, czy Magda wie, że Zibi robi ją na boku z jej druhną. – powiedział ze śmiechem Nowakowski, kiedy razem z Kamilą i Kosokami siedząc przy swoim czteroosobowym weselnym stoliku obserwowali pierwszy taniec Młodej Pary.
- Jestem pewna, że wie o wszystkim. – skomentowała Kama.
- To po cholerę za niego wychodzi? Nie rozumiem tej dziewczyny. – włączył się Kosa.
- Pewnie go kocha, mimo wszystko. Jak wiemy grunt to wybaczyć. – Wiki popatrzyła niepewnie na swojego partnera.
- No masz rację, ale w naszym przypadku to jednak wygląda trochę inaczej. W sumie niech robią co chcą, ale jak widzę tą jego skutą minę, to nie mogę pohamować śmiechu. Kto by pomyślał, że nasz Zbysio ustatkuje się i jeszcze zostanie tatą! Taki amant, a zapomniał o gumkach.
- Nie ważne! – wtrąciła się Wiktoria – Ważne, że jest impreza. Dawno nie wychodziliśmy we czwórkę.
- Kochana, niedługo znowu spotkamy się na imprezie. – Kamila popatrzyła znacząco na przyjaciółkę – Mamy coś dla Was z Piotrkiem. – dziewczyna sięgnęła do swojej złotej kopertówki. Wiktoria wzięła kopertę od koleżanki i zajrzała do środka. 

„Kamila Stolarczyk i Piotr Nowakowski
wraz z rodzicami
mają zaszczyt zaprosić
Sz.P. Wiktorię Olchowską  i Grzegorza Kosoka
Na uroczystość związania swych losów sakramentem małżeństwa,
dnia 27 października 2013r”.

- Nienawidzę Cię! – Wiktoria zwróciła się w stronę przyjaciółki – Nie pisnęłaś ani słowem! Nawet pół słówka! I ty śmiesz nazywać się moją najlepszą przyjaciółką? Chyba sobie kpisz!
- Oh, zamknij się Wiki! – zaśmiała się Kama.- Mogłabyś nam pogratulować.
- Ani mi się śni! – założyła ręce na piersiach i z obrażoną miną opadła na oparcie krzesła.
- Oczywiście, że wam gratulujemy! – śmiał się Grzegorz.- Od razu mówię, że zajmę się organizacją wieczoru kawalerskiego!
- Żadnych panienek! – powiedziały jednocześnie dziewczyny, a środkowi tylko z uśmiechem popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
- A tak w ogóle to co tak szybko ten wasz ślub? Może mi jeszcze powiecie, że będę ciocią? – spytała Wiki. Nowakowski wzruszył tylko ramionami, a Kamila odwróciła swój weselny kieliszek do góry dnem. – Nienawidzę was obojga!
- Stary, gratuluję! – Grzesiek przytulił swojego przyjaciela.

                                                                       *
Jak wyobrażasz sobie dziewczynę, która mogłaby zawrócić w głowie każdemu facetowi? Długonoga modelka? Tancerka erotyczna o platynowych włosach? Aktorka z wielkimi ustami i ogromnymi piersiami? Nic bardziej mylnego. Zdążyłaś już poznać Wiktorię. Jak widać nawet zepsuta do szpiku kości dziewczyna, która popełnia masę błędów, kłamie, udaje, ale jest jednocześnie zdolna do miłości potrafi zawrócić w głowie i to nie jednemu mężczyźnie. Szczęściarzem jest ten, którego wybierze jako tego jedynego. Choć w jej przypadku stosowniej byłoby użyć słowa ostatniego. Pewnie jesteś zaskoczona takim obrotem sprawy. Kolejny raz w tej historii, nie Ty jedna! Sama zainteresowana nie wierzy, że los się do niej uśmiechnął. Analizując to co zdarzyło się w jej życiu przez ostatnie kilka miesięcy, pod żadnym pozorem nie ma zamiaru wracać do dawnego stylu życia. 205 cm szczęścia u jej boku wynagrodzi jej wszystko co mogłoby ją spotkać, gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Ciągle ma z tyłu głowy czas, kiedy ponownie musiała zasłużyć na zaufanie. Starała się jak nigdy wcześniej, specjalnie nawet poszła na kurs gotowania, żeby móc być idealną pod każdym względem dla swojego siatkarza. Przełomem w ich pojednaniu był krótki wyjazd przed sezonem reprezentacyjnym. Magia niezaludnionej wyspy potrafi zdziałać cuda. Od tamtej pory szczęście ich nie opuszcza. Razem świętują wszystkie powodzenia i walczą z porażkami. Grzegorz ciągle wspomina małe, prywatne przyjęcie, które przygotowała dla niego Wiktoria, kiedy po pokonaniu Rosjan przywiózł złoty medal z Ligi Światowej. Ot, mała, prywatna zemsta za Igrzyska Olimpijskie. Wtedy to przysięgli sobie, że nigdy, przenigdy nie dopuszczą do powtórki z rozrywki. Oboje czują, że znaleźli w końcu tę jedną właściwą osobę i zrobią wszystko, żeby nie tracić ani minuty na głupie kłótnie. Dziewczyna marzy o tym, aby jak księżniczka kroczyć do ołtarza, przy którym z uśmiechem czekać będzie na nią jej książę. Ku uciesze Grzegorza nie spodziewa się, że może to być już wkrótce. Mężczyzna nie ma na tyle silnej woli, aby dłużej ukrywać delikatny pierścionka z białego złota, z niewielkim brylantem barwionym na zielono, który będzie podkreślał kolor jej oczu. Nie może już ukrywać pierścionka, który skrywa na dnie szuflady z bielizną. Nadszedł czas na podjęcie prawdziwej, życiowej decyzji. Dla Grzegorza jest to czas przypieczętowania miłości. Dla Wiktorii jest to rozpoczęcie na dobre nowego rozdziału w życiu. Zdecydowanie jest to time for a new life

*******************************************************************
Chyba pierwszy raz dodaję rozdział o jakiejś przyzwoitej porze. A na pewno rugi raz w mojej blogowe "karierze" żegnam się z Wami pod ostatnim rozdziałem opowiadania. Miało ono wyglądać inaczej i nie raz myślałam, żeby to pieprznąć, ale staram się pracować nad swoimi wadami i kieruję się zasadą, że jeśli powiedziało się A, to trzeba też powiedzieć B. 

Dziękuję Wam wszystkim za to, że byłyście tutaj ze mną, komentowałyście i niejednokrotnie przyczyniłyście się do tego, co pojawiło się w kolejnym epizodzie. I tak jest również w dzisiejszym przypadku: Lula, mówiłam Ci, że jakoś wplotę wpadkę Nowakowskich i jest na sam koniec. Mam też nadzieję, że jesteście choć trochę zadowolone z tego, co mogłyście tutaj przeczytać.

Ostatnio tak się zastanawiałam co podkusiło mnie do pisania własnych wypocin. To był jakiś impuls i dobrze pamiętam, że miałam wtedy jakiś objaw mojej wiosennej depresji. Jedno jest pewne: nie żałuję, że zaczęłam tworzyć te dyrdymały. Gdyby nie to, nie miałabym co robić w wolnym czasie, nie miała odskoczni od często irytującej rzeczywistości , nie założyłabym nowego gg i nie przegadałabym na nim wielu godzin i  to co najważniejsze(!): nie poznałabym tylu wspaniałych dziewcząt! Także głośno mogę powiedzieć: było warto.

Korzystając z okazji, że spotykamy się tu ostatni raz w takim gronie zapraszam was na trzecią siatkarską historie na lachociacho, gdzie już pojawił się pierwszy rozdział. Tego opowiadania postaram się nie spieprzyć. 

Jeszcze raz dziękuję Wam za to, że byłyście tutaj. Jesteście Kochane! ;*

Niestety nie będę mogła dziś obejrzeć meczu. Mam nadzieję, że Resovia pociśnie, bo jak nie to ja pojadę tam do nich do Rzeszowa i zamorduję każdego po kolei. Szczerze mówiąc wolałabym kibicować dziś niż iść na koncerciwo, ale dzisiejsze wyjście jest niestety zaplanowane od dwóch miesięcy i nie mogę wystawić mojej la meilleure amie Mademoiselle V. :)

A teraz pakuję swoje zabawki, idę walczyć z własnym lenistwem przy otwartym pliku z licencjatem, gotować "dietetyczne" spaghetti, okiełznać moją nową fryzurę (największy błąd mojego życia) , a później podnieść gówniarzowi średnią wiekową pod sceną ;) Wprowadzam się w nastrój :) 

Jestem zła! Gorzej jestem wściekła! Dziś nadrabiając zaległości  u moich Kochanych LekkoStronniczych dowiedziałam się, że na Facebooku istnieje coś takiego jak zakładka inne w wiadomościach. Wchodzę sobie z myślą, że może ktoś zechciał mi wyznać miłość albo coś i bach! Jest coś dużo lepszego. Mam ochotę skoczyć ze swojego balkonu, bo jakiś facet zaproponował mi pracę dziennikarki na portalu siatkarskim, a ja to kurewa po pół roku przeczytałam. Chcę umrzeć! 

[coś mi się wydaje, że moje posłowie wyszło dłuższe od rozdziału]

Macham, ściskam, całuję, tulę, już za Wami tęsknię! Embouteillages ;*