- Wiktoria! – usłyszała i odwróciła się. Nie zdążyła nawet zapytać o co chodzi,
ba, nie miała nawet czasu na to, żeby móc zaczerpnąć powietrza przed tym, co
miało nastąpić. Usta bruneta szczelnie przylgnęły do Jej warg, a dłonie mocno
trzymały policzki. Wspinała się jak najwyżej na palce, żeby tylko nie przerwać
dotyku Ich ust. Grzegorz, widząc, że jest Jej niewygodnie z uśmiechem podniósł
Ją zaplatając dłonie pod Jej pośladkami. Miał nadzieję, że nie będzie tego
żałował. Szczerze mówiąc, miał to tym
momencie tam, gdzie słońce nie dochodzi. Najwyżej wyda majątek na
psychoterapię, ale nie daruje sobie, jeżeli nie spróbuje odbudować tej
magicznej relacji, która była między Nimi.
-
Grzesiek. – oderwała się od Jego warg.
-
Csiii. – położył palec na Jej ustach. – Nic nie mów. – uśmiechnął się. –
Obiecaj mi tylko jedno. Nigdy więcej tego nie zrobisz.
-
Przysięgam. – położyła prawą dłoń na sercu, a dwa palce lewej uniosła ku górze.
Kilka miesięcy
później
Dlaczego
ludzie zawsze na śluby wybierają sobotę? Nie mogliby organizować takich imprez
w poniedziałki? Wtedy chociaż jeden z tych znienawidzonych pierwszych dni
tygodnia byłby całkiem przyjemny. Wiki wystrojona w śliczną sukienkę czekała na
rozpoczęcie ceremonii. Sama dziwiła się takiemu rozwojowi wydarzeń. A już w
szczególności, że jest w tym miejscu. Obserwowała z ukrycia bruneta
wystrojonego w skrojony na miarę frak. Stał zdenerwowany przy ołtarzu wpatrując
się w wielkie kościelne drzwi, przez które wpadały sierpniowe promienie słońca.
Wyglądał na zdenerwowanego. Dziewczyna zastanawiała się czy jest faktycznie zestresowany,
czy ma zamiar uciec. Śmiała się w duchu, bo nie spodziewała się tego, że będzie
tego dnia w takim miejscu. A już w szczególności w takich okolicznościach.
Kilkanaście
minut później usłyszała Marsz Mendelsona. Obserwowała wzruszenie na twarzach
rodziców oraz szerokie uśmiechy zebranych gości. Sama również uśmiechnęła się
serdecznie do Grzegorza.
-
Nie wierzę. Nie wierzę, że tu jesteśmy i uczestniczymy w tym kabarecie. –
puściła Mu oko, a siatkarz odpowiedział jedynie stłumionym śmiechem
Zebrani
goście wpatrywali się w pięknie wyglądającą parę stojącą przy ołtarzu, a
czarnowłosa mama Pana Młodego dyskretnie ocierała łzę spływającą po lekko
pomarszczonym policzku.
-
Powtarzaj za mną. – powiedział ksiądz.
-
Ja Zbigniew biorę sobie Ciebie Magdaleno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność
i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-
Ciekawe, czy Magda wie, że Zibi robi ją na boku z jej druhną. – powiedział ze
śmiechem Nowakowski, kiedy razem z Kamilą i Kosokami siedząc przy swoim czteroosobowym
weselnym stoliku obserwowali pierwszy taniec Młodej Pary.
-
Jestem pewna, że wie o wszystkim. – skomentowała Kama.
-
To po cholerę za niego wychodzi? Nie rozumiem tej dziewczyny. – włączył się
Kosa.
-
Pewnie go kocha, mimo wszystko. Jak wiemy grunt to wybaczyć. – Wiki popatrzyła
niepewnie na swojego partnera.
-
No masz rację, ale w naszym przypadku to jednak wygląda trochę inaczej. W sumie
niech robią co chcą, ale jak widzę tą jego skutą minę, to nie mogę pohamować
śmiechu. Kto by pomyślał, że nasz Zbysio ustatkuje się i jeszcze zostanie tatą! Taki amant, a
zapomniał o gumkach.
-
Nie ważne! – wtrąciła się Wiktoria – Ważne, że jest impreza. Dawno nie
wychodziliśmy we czwórkę.
-
Kochana, niedługo znowu spotkamy się na imprezie. – Kamila popatrzyła znacząco
na przyjaciółkę – Mamy coś dla Was z Piotrkiem. – dziewczyna sięgnęła do swojej
złotej kopertówki. Wiktoria wzięła kopertę od koleżanki i zajrzała do środka.
„Kamila Stolarczyk i Piotr Nowakowski
wraz z rodzicami
mają zaszczyt zaprosić
Sz.P. Wiktorię Olchowską i Grzegorza Kosoka
Na uroczystość związania swych losów sakramentem
małżeństwa,
dnia 27 października 2013r”.
-
Nienawidzę Cię! – Wiktoria zwróciła się w stronę przyjaciółki – Nie pisnęłaś
ani słowem! Nawet pół słówka! I ty śmiesz nazywać się moją najlepszą
przyjaciółką? Chyba sobie kpisz!
-
Oh, zamknij się Wiki! – zaśmiała się Kama.- Mogłabyś nam pogratulować.
-
Ani mi się śni! – założyła ręce na piersiach i z obrażoną miną opadła na
oparcie krzesła.
-
Oczywiście, że wam gratulujemy! – śmiał się Grzegorz.- Od razu mówię, że zajmę
się organizacją wieczoru kawalerskiego!
-
Żadnych panienek! – powiedziały jednocześnie dziewczyny, a środkowi tylko z
uśmiechem popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
-
A tak w ogóle to co tak szybko ten wasz ślub? Może mi jeszcze powiecie, że będę
ciocią? – spytała Wiki. Nowakowski wzruszył tylko ramionami, a Kamila odwróciła
swój weselny kieliszek do góry dnem. – Nienawidzę was obojga!
-
Stary, gratuluję! – Grzesiek przytulił swojego przyjaciela.
*
Jak
wyobrażasz sobie dziewczynę, która mogłaby zawrócić w głowie każdemu facetowi?
Długonoga modelka? Tancerka erotyczna o platynowych włosach? Aktorka z wielkimi
ustami i ogromnymi piersiami? Nic bardziej mylnego. Zdążyłaś już poznać
Wiktorię. Jak widać nawet zepsuta do szpiku kości dziewczyna, która popełnia
masę błędów, kłamie, udaje, ale jest jednocześnie zdolna do miłości potrafi
zawrócić w głowie i to nie jednemu mężczyźnie. Szczęściarzem jest ten, którego
wybierze jako tego jedynego. Choć w jej przypadku stosowniej byłoby użyć słowa
ostatniego. Pewnie jesteś zaskoczona takim obrotem sprawy. Kolejny raz w tej
historii, nie Ty jedna! Sama zainteresowana nie wierzy, że los się do niej
uśmiechnął. Analizując to co zdarzyło się w jej życiu przez ostatnie kilka
miesięcy, pod żadnym pozorem nie ma zamiaru wracać do dawnego stylu życia. 205
cm szczęścia u jej boku wynagrodzi jej wszystko co mogłoby ją spotkać, gdyby
wszystko potoczyło się inaczej. Ciągle ma z tyłu głowy czas, kiedy ponownie
musiała zasłużyć na zaufanie. Starała się jak nigdy wcześniej, specjalnie nawet
poszła na kurs gotowania, żeby móc być idealną pod każdym względem dla swojego
siatkarza. Przełomem w ich pojednaniu był krótki wyjazd przed sezonem
reprezentacyjnym. Magia niezaludnionej wyspy potrafi zdziałać cuda. Od tamtej
pory szczęście ich nie opuszcza. Razem świętują wszystkie powodzenia i walczą z
porażkami. Grzegorz ciągle wspomina małe, prywatne przyjęcie, które
przygotowała dla niego Wiktoria, kiedy po pokonaniu Rosjan przywiózł złoty
medal z Ligi Światowej. Ot, mała, prywatna zemsta za Igrzyska Olimpijskie. Wtedy
to przysięgli sobie, że nigdy, przenigdy nie dopuszczą do powtórki z rozrywki. Oboje
czują, że znaleźli w końcu tę jedną właściwą osobę i zrobią wszystko, żeby nie
tracić ani minuty na głupie kłótnie. Dziewczyna marzy o tym, aby jak
księżniczka kroczyć do ołtarza, przy którym z uśmiechem czekać będzie na nią
jej książę. Ku uciesze Grzegorza nie spodziewa się, że może to być już wkrótce.
Mężczyzna nie ma na tyle silnej woli, aby dłużej ukrywać delikatny
pierścionka z białego złota, z niewielkim brylantem barwionym na zielono, który
będzie podkreślał kolor jej oczu. Nie może już ukrywać pierścionka, który
skrywa na dnie szuflady z bielizną. Nadszedł czas na podjęcie prawdziwej,
życiowej decyzji. Dla Grzegorza jest to czas przypieczętowania miłości. Dla
Wiktorii jest to rozpoczęcie na dobre nowego rozdziału w życiu. Zdecydowanie
jest to time for a new life
*******************************************************************
Chyba pierwszy raz dodaję rozdział o jakiejś przyzwoitej porze. A na pewno rugi raz w mojej blogowe "karierze" żegnam się z Wami pod ostatnim rozdziałem opowiadania. Miało ono wyglądać inaczej i nie raz myślałam, żeby to pieprznąć, ale staram się pracować nad swoimi wadami i kieruję się zasadą, że jeśli powiedziało się A, to trzeba też powiedzieć B.
Dziękuję Wam wszystkim za to, że byłyście tutaj ze mną, komentowałyście i niejednokrotnie przyczyniłyście się do tego, co pojawiło się w kolejnym epizodzie. I tak jest również w dzisiejszym przypadku: Lula, mówiłam Ci, że jakoś wplotę wpadkę Nowakowskich i jest na sam koniec. Mam też nadzieję, że jesteście choć trochę zadowolone z tego, co mogłyście tutaj przeczytać.
Ostatnio tak się zastanawiałam co podkusiło mnie do pisania własnych wypocin. To był jakiś impuls i dobrze pamiętam, że miałam wtedy jakiś objaw mojej wiosennej depresji. Jedno jest pewne: nie żałuję, że zaczęłam tworzyć te dyrdymały. Gdyby nie to, nie miałabym co robić w wolnym czasie, nie miała odskoczni od często irytującej rzeczywistości , nie założyłabym nowego gg i nie przegadałabym na nim wielu godzin i to co najważniejsze(!): nie poznałabym tylu wspaniałych dziewcząt! Także głośno mogę powiedzieć: było warto.
Korzystając z okazji, że spotykamy się tu ostatni raz w takim gronie zapraszam was na trzecią siatkarską historie na lachociacho, gdzie już pojawił się pierwszy rozdział. Tego opowiadania postaram się nie spieprzyć.
Jeszcze raz dziękuję Wam za to, że byłyście tutaj. Jesteście Kochane! ;*
Niestety nie będę mogła dziś obejrzeć meczu. Mam nadzieję, że Resovia pociśnie, bo jak nie to ja pojadę tam do nich do Rzeszowa i zamorduję każdego po kolei. Szczerze mówiąc wolałabym kibicować dziś niż iść na koncerciwo, ale dzisiejsze wyjście jest niestety zaplanowane od dwóch miesięcy i nie mogę wystawić mojej la meilleure amie Mademoiselle V. :)
A teraz pakuję swoje zabawki, idę walczyć z własnym lenistwem przy otwartym pliku z licencjatem, gotować "dietetyczne" spaghetti, okiełznać moją nową fryzurę (największy błąd mojego życia) , a później podnieść gówniarzowi średnią wiekową pod sceną ;) Wprowadzam się w nastrój :)
Jestem zła! Gorzej jestem wściekła! Dziś nadrabiając zaległości u moich Kochanych LekkoStronniczych dowiedziałam się, że na Facebooku istnieje coś takiego jak zakładka inne w wiadomościach. Wchodzę sobie z myślą, że może ktoś zechciał mi wyznać miłość albo coś i bach! Jest coś dużo lepszego. Mam ochotę skoczyć ze swojego balkonu, bo jakiś facet zaproponował mi pracę dziennikarki na portalu siatkarskim, a ja to kurewa po pół roku przeczytałam. Chcę umrzeć!
[coś mi się wydaje, że moje posłowie wyszło dłuższe od rozdziału]
Macham, ściskam, całuję, tulę, już za Wami tęsknię! Embouteillages ;*